Ustawodawca chce umożliwić Krajowemu Ośrodkowi Wsparcia Rolnictwa sprzedaż większej ilości gruntów wchodzących w skład Zasobu Własności Rolnej Skarbu Państwa. Chodzi tutaj o grunty, które w studium lub w planach ogólnych przeznaczone będą na cele inne niż rolnicze. Zmiana ta może wyglądać na liberalizację przepisów, jednak szersze spojrzenie na rynek sugeruje, że to KOWR zyskuje nowe możliwości zarabiania, a obywatele mogą tylko się przyglądać, jak rządowa instytucja zarabia w sposób, w który oni nie mogą. Równość wobec prawa? Jasne, chętnie, ale nie tym razem.
Katalog gruntów z Zasobu Własności Rolnej, które mogą trafić na rynek określa ustawa o wstrzymaniu sprzedaży nieruchomości Zasobu Własności Rolnej Skarbu Państwa. Sam tytuł ustawy sugeruje, że grunty z zasobu nie powinny trafiać na rynek. Prawda jest nieco inna. Ustawodawca wyłączył przez okres 10 lat od wejścia w życie ustawy, sprzedaż większych działek, ale pozostawił wiele furtek, by zbywać grunty o mniejszej powierzchni, a co za tym idzie o większej wartości. Konstrukcja przepisów wyraźnie wskazuje, że jedyną drogą do zbycia gruntów są ich podziały i zmiana przeznaczenia. Gdyby nie fakt, że mowa o państwowej instytucji każdy nazwałby takie działanie flipem na gruncie.
Z danych prezentowanych przez KOWR wynika, że stał się on rządowym narzędziem do spekulacji na rynku nieruchomości rolnych. Jakie grunty KOWR najchętniej kupuje? Najczęściej są to duże działki o niskiej cenie. Jakie działki trafiają na sprzedaż? Te małe, często z uzyskanymi warunkami zabudowy oraz w możliwie korzystnej dla sprzedającego cenie. Ten schemat w niczym nie przypomina działań instytucji, która powinna stać na straży polskich gospodarstw rolnych, ale idealnie wpasowuje się w sposoby działania spekulantów.
Proponowana zmiana przepisów oznacza, że jeszcze większa ilość gruntów będzie mogła być z zasobu sprzedawana. Czy jej wprowadzenie w praktyce oznaczać będzie zwiększenie ilości sprzedawanych gruntów? Na to pytanie nie znamy odpowiedzi, ale po cóż innego byłaby ta zmiana? Warto też zwrócić uwagę, że nowelizacja ustawy o kształtowaniu ustroju rolnego spowodowała, że KOWR dużo częściej korzysta z możliwości nabywania gruntów rolnych, a czasem nawet sam chce decydować o cenie zakupu.
KOWR zyskał też możliwość pozywania bez ponoszenia kosztów w sprawach cywilnych dotyczących stosowania ustawy o kształtowaniu ustroju rolnego. Ustawodawca zamiast naprawić ustawę postawił groźnego i niestety nierozgarniętego policjanta z niebezpieczną bronią w ręku, na straży bardzo dziurawego płotu. Działania ustawodawcy, jak i samego Krajowego Ośrodka Wsparcia Rolnictwa od dawna dalekie są od zadań podejmowanych “w trosce o zapewnienie bezpieczeństwa żywnościowego obywateli i dla wspierania zrównoważonego rolnictwa”.
Warto też zwrócić uwagę, że nie ma żadnych przesłanek stojących za tym, by grunty z zasobu, które zostaną objęte planami w wyniku prac samorządów trafiały na sprzedaż. Zmiana planu to tylko umożliwienie przeznaczenia gruntów na cela inne niż rolnicze, a nie bezwzględny nakaz takiego działania. Duża część gruntów przeznaczona pod zabudowę nadal używana jest w sposób rolniczy. Inaczej dzieje się głównie w przypadku, gdy grunty celowo nabywane były z myślą o zysku, a nie o prowadzeniu produkcji rolniczej. Podpowiedzą przy szukaniu odpowiedzi na pytanie, w którym kierunku zmierzają działania KOWR, niech będzie fakt, że ten sam chętnie występuje o zmianę przeznaczenia gruntów na podstawie decyzji o warunkach zabudowy i sprzedaje grunty w wyższej cenie niż zwykła ziemia rolna. Tak, jest to gospodarność, ale wtedy gdy sprzedajemy grunty niepotrzebne w produkcji rolniczej, a nie gdy kupujemy grunty po to, by po uzyskaniu korzystnych podziałów i zmianie przeznaczenia znów wprowadzać je do obrotu. Przypadki ponownego zbywania gruntów nabytych przez KOWR nie są jednostkowe.
Do tej pory to osoby głęboko interesujące się obrotem nieruchomościami rolnymi mogły wykorzystywać swoją wiedzę, by obchodzić dziurawe prawo i zarabiać na spekulacji. Ustawodawca zamiast łatać owe dziury, postanowił sam zająć się flipowaniem przy okazji próbując wystraszyć konkurencję z rynku. Duży może więcej, ale czy dużym powinien być mój własny rząd?