Zakończenie wyborów samorządowych okazało się, świetną okazją do ogłoszenia kolejnego programu rządowych dopłat do zakupu mieszkań. Stało się to późnym popołudniem, już na koniec pierwszej tury wyborów. Dzięki temu, tak nośny temat nie miał dużego wpływu na sympatie głosujących. Wszystko wskazuje na to, że przekucie zapowiedzi w działające rozwiązanie będzie odłożone do kolejnych wyborów. Tym razem do wyborów do Parlamentu Europejskiego. Tak wynika z wypowiedzi wiceministra Tomczaka. Stwierdził on, że potrzeba jeszcze około półtorej miesiąca czasu na dopracowanie projektu, a to oznacza, że przed wakacjami parlament nie będzie miał szansy przyjrzeć się projektowi, a wyborcy w oparciu o jego kształt podejmować decyzji przy urnach. Nic dziwnego, gdyż do programu Mieszkanie na start nikt nie chce się przyznawać.
Pierwszą siłą polityczną, która oberwała w wyniku prac nad dopłatami do hipotek był PSL. Doszło nawet do tego, że Minister Krzysztof Hetman twierdził, że wylewa się na niego, jak i na pracowników ministerstwa fala hejtu. Nawet jeśli, to była to fala dość długo wzbierająca i zdecydowanie zasłużona. Kolejną ofiarą projektu Deweloper+ padła Lewica. Najpierw wiceminister Krzysztof Kukucki twierdził, że to zły pomysł, by realizować taki program, a potem sam został jego zwolennikiem, zasłaniając się kosztami koniecznymi do poniesienia, by przepchnąć inne projekty Lewicy. W tym samym tonie wypowiadała się Anna Maria Żukowska nazywając ustawy o „Kredycie na start” i o dopłatach do budownictwa społecznego, rozwiązaniami syjamskimi. Zwolennicy szybko wytknęli jej krótkowzroczność, gdyż poparcie Lewicy dla dopłat niewiele zmieni, a ta w zamian nie zyskuje gwarancji środków na budowę mieszkań przez samorządy.
Mimo kilku prób wydobycia opinii o dopłatach od Donalda Tuska, ten unikał podczas spotkań z dziennikarzami tego tematu zostawiają czarną robotę w rękach koalicjanta. Od początku nielimitowanych dopłat w wydaniu PiS czy też Koalicji, rozwiązaniom takim sprzeciwia się Partia Razem. Również w Konfederacji nie widać zwolenników rozdawania tanich kredytów. Ryszard Petru z Polski 2050 dał się przekonać, że dopłaty są szkodliwe. Skoro nikt programu nie chce, to dlaczego nadal trwają prace nad jego wdrożeniem?
To, że one trwają oraz sposób ich prowadzenia, to kolejna ciekawostka. Dobrym legislacyjnym standardem jest to, że najpierw powstaje projekt ustawy, a potem jest on kierowany do konsultacji. W przypadku “Kredytu na start” o konsultacjach słyszymy od kilku dobrych miesięcy, ale nikt nie jest w stanie powiedzieć jak one faktycznie wyglądają, bo skoro nie ma projektu, to co jest konsultowane? Ktoś złośliwy mógłby rzec, że to konsultacje podobne do tych, które urządzili między sobą piłkarze reprezentacji w sprawie podziału premii za awans, której miało nigdy nie być.
Czekają nas niezwykle ciekawe wakacje. Zazwyczaj jest to czas mniejszego zainteresowania nieruchomościami. Tym razem okres ten zbiegnie się ze stygnięciem gospodarki, jak i brakiem niezdrowych stymulantów pod postacią tanich kredytów. Wszystko to może przełożyć się na odpływ klientów z rynku, a odpływ ma to do siebie, że pokazuje kto pływał bez kąpielówek.
Biorąc pod uwagę wakacyjną przerwę w pracach parlamentu “Mieszkanie na start” nie powinno ruszyć wcześniej niż w październiku. To później niż wynika z przewidywań deweloperów, którzy stawiają na wrzesień. Wrześniowy termin oznaczałby błyskawiczne tempo procedowania ustawy, a być może nawet skrócenie okresu konsultacji. To wprost dawałoby nam do zrozumienia kto i na czyje zamówienie ustawę napisał. Problem w tym, że po wakacyjnej suszy na rynku może naprawdę brakować pieniędzy.