Jacek Tomczak, wiceminister rozwoju, przedstawił wstępne założenia dla wprowadzenia w Polsce przepisów regulujących działanie spółek, które inwestują w nieruchomości na wynajem. Wydarzenie to zbiegło się w czasie z wypowiedzią doktora Adama Czerniaka, który stwierdził, że to właśnie te przepisy mogłyby pomóc deweloperom przetrwać trudniejszy okres. Gdyby wprowadzono je wcześniej, rząd nie musiałby ratować branży dopłatami z Bezpiecznego kredytu 2%, który co prawda, dał zarobić deweloperom, ale pogorszył dostęp do mieszkań dla wszystkich innych.
Czym są spółki inwestujące w nieruchomości na wynajem? Zacznijmy od nazwy. Podmioty takie są często nazywane REIT-ami. W Polsce proponowana jest nazwa SINN, pochodząca właśnie od spółek inwestujących w nieruchomości na wynajem. Spółki te miałyby oferować duże zasoby mieszkań na wynajem, tworząc konkurencję dla rozdrobnionego najmu prywatnego, jak i dla niewydolnego systemu lokali komunalnych, czy nawet akademików.
SINN nie jest wrogiem nikogo, kto chciałby kupić swoje mieszkanie. Spółki te preferują zlecenie budowy na ich rzecz, a przypadki w których decydują się zakupić od dewelopera całą inwestycję należą do rzadkości. To właśnie ten mechanizm mógłby wspierać deweloperów. W dobrej koniunkturze deweloper może budować i skutecznie sprzedawać nowe mieszkania. W gorszej sporo osób może z przyczyn ekonomicznych preferować najem, a to może oznaczać potencjalne zamówienia od SINN-ów.
Również najemcy powinni zyskać na istnieniu profesjonalnych podmiotów zajmujących się dostarczaniem lokali na wynajem. Duże rozdrobnienie rynku rzutuje na różne lokalne zwyczaje i praktyki wynajmujących, które mogą być dla przyjezdnych zaskoczeniem. Przykładem może być Łódź i tamtejsza praktyka wynajmowania lokali na długi okres za stały niewielki czynsz, ale z dużą opłatą wstępną. Istnienie dużych podmiotów działających w wielu miastach, może dać najemcy pewność, co do standardu najmu, jak i jakości obsługi niezależnie od miejsca, w którym zamierza zamieszkać.
Z przekazanych przez wiceministra informacji wynika, że Polskie SINN-y mają być spółkami akcyjnymi z kapitałem zakładowym na minimalnym poziomie 100 milionów złotych. Ponadto wypłata dywidendy ma być obciążona tylko 10% podatkiem po stronie spółki, a po stronie akcjonariuszy nie będzie dodatkowego podatku. To może znacząco wzmocnić ofertę ciekawych spółek na rodzimej giełdzie i mimo tego, że przedmiotem inwestycji przez spółki nadal będą nieruchomości, to będzie to z wykorzystaniem giełdy bardziej dostępne również dla osób z mniejszym kapitałem.
W założeniach projektu znalazł się zapis mówiący, że SINN-y nie będą mogły zadłużać się powyżej 50% wartości swojego portfela. To ma zapewnić im stabilność i przekonać do inwestowania w nie, osoby o ostrożnym podejściu do inwestycji w aktywa finansowe. Przy okazji może to również być zabezpieczeniem przed zbyt szybkim rozwojem spółek, gdyż ten również mógłby być niebezpieczny dla nich samych, jak i dla rynku nieruchomości.
Jeśli projekt ustawy zostanie przekuty w przemyślaną ustawę, to może ona pomóc ustabilizować rynek, zapewnić deweloperem nowych klientów, a osobom prywatnym pozwolić na bezpieczny najem. To wszystko przy założeniu, że ciężar przepisów nie będzie zbyt mocno premiował samych deweloperów czy też SINN-ów. Założenia wyglądają rozsądnie.