Dzień wyborów samorządowych zbiegł się z ogłoszeniem nowego rządowego programu dopłat do kredytów. Część komentatorów uważa, że to właśnie walka o dobry wynik wyborczy spowodowała odsunięcie w czasie ogłoszenia programu. W podejrzeniach tych może być część prawdy, gdyż rządowe interwencje na rynku nieruchomości cieszą się coraz bardziej negatywną opinią. To wszystko przez ich znaczący wpływ na rosnące ceny. Jak widać, znajomość tego faktu nie przeszkadza rządzącej koalicji w próbie popełnienia błędów swoich poprzedników. Nawet mimo wyraźnych limitów, co do ilości udzielonych dopłat program “mieszkanie na start” może jeszcze bardziej przysłużyć się klasie średniej i jeszcze bardziej, wyrzucić na aut rynku osoby mniej zarabiające.
Jedną z ciekawostek jest fakt, że głośna krytyka rządowych pomysłów na rynek nieruchomości, musiała stać się na tyle dotkliwa, że sam minister Krzysztof Hetman odniósł się do niej podczas wywiadu dla Radia Zet. Niestety bez zrozumienia. Przyklejanie komuś łatki hejtera tylko dlatego, że nie chce on rozdawnictwa publicznych pieniędzy nie jest rozwiązaniem problemu. Rozmowa z przeciwnikami dopłat z użyciem argumentów, to o wiele lepsze rozwiązanie, ale trudno spodziewać się takiego obrotu spraw, gdyż argumentów broniących prodeweloperskich rozwiązań po prostu nie ma.
Do programu rządowych dopłat odniosła się również przewodnicząca sejmowej Lewicy, Anna Maria Żukowska. Jej klub był przeciwnikiem wszelkich rozwiązań, które polegają na dopłatach, gdyż zdaniem Lewicy, jak i coraz większej części społeczeństwa dopłaty do kredytów nie służą nikomu poza deweloperami. Niestety Lewica również poprze ustawę wprowadzającą w życie program “mieszkanie na start”. Posłanka wprost przyznała, że zdaniem jej środowiska program ten, podobnie jak i program “Bezpieczny kredyt 2%” spowoduje wzrost cen nieruchomości, ale ma ona nadzieję, że wprowadzone jednocześnie rozwiązania premiujące budowę mieszkań przez samorządy, zrównoważy negatywne efekty dopłat. Byłoby to bardzo pożądane zjawisko, ale niestety nie wydaje się, aby było nam dane obserwować je w praktyce.
Wiemy, że program będzie przewidywał kilka limitów dla osób, które będą chciały z niego skorzystać. To może faktycznie wpłynąć na to, jaka będzie skala wzrostów wywołanych tanim pieniądzem z dopłat. Niestety, nie można stwierdzić, że limity rozwiążą cały problem. Nawet okrojony program odbija się na postrzeganiu rynku przez kupujących, jak i sprzedających. Już zaobserwowano, że ci drudzy rozpoczęli falę podnoszenia cen przed kolejnym kredytowym eldorado. Programu jeszcze nie ma, ale jego negatywne skutki już widać na rynku.
Wnikliwych obserwacji warunków, na jakich mają działać rządowe dopłaty dokonał Krzysztof Bontal. Zwraca on uwagę, że nabywcą mieszkania będzie mógł być jeden ze współmałżonków, nawet jeśli drugi posiada już nieruchomość, ale mają oni rozdzielność majątkową. To ważny argument za tym, że nie jest to program dla młodych, a dla osób zamożnych, które kupią drugą nieruchomość na wynajem.
Dokładnie do takich samych wniosków można dojść, gdy weźmiemy pod uwagę, że ustawodawca zdecydował się zrezygnować z nakładania na nabywcę nieruchomości z rządową dopłatą, obowiązku zamieszkiwania w nieruchomości w trakcie posiadania kredytu. Skoro ktoś może kupić mieszkanie, w którym nie zamierza mieszkać, to czy jest on właściwym adresatem programu, który zgodnie z nazwą, jak i wstępnymi deklaracjami miał pomagać nabyć mieszkanie na start? To pytanie nie wymaga odpowiedzi i jasnym jest, że ustawodawca nie gra do bramki tych, którzy mają problemy mieszkaniowe.
Skala krytyki rządowego programu dopłat do kredytów jest bardzo duża. Pojawiają się nawet internetowe petycje wzywające do odwołania z Ministerstwa Rozwoju i Technologii Krzysztofa Hetmana. Rząd nadal nie słucha. Możliwe też, że słucha, ale tylko części obywateli. Tej części, która zajmuje się budowaniem bloków za pieniądze z dopłat.