Szymon Hołownia zapowiedział, że Polska 2050 nie poprze programu “Mieszkanie na start”. Ta wiadomość wywołała falę euforii we wszystkich osobach, które wyraźnie sprzeciwiają się programom dopłat do kredytów hipotecznych, jak i innym działaniom ustawodawcy, które przyczyniają się do wzrostu cen mieszkań. Radość nie trwała długo. Zaskakującym sojusznikiem rządu w walce o interesu deweloperów może okazać się… PiS. A to wszystko mimo prac komisji, prokuratury czy medialnych przepychanek. To powoduje, że wyborcy powinni poważnie zastanowić się nad priorytetami, jakimi kierują się ich reprezentanci. Ważniejsza jest dla nich sprawiedliwość czy interes deweloperów? Może w całym tym zamieszaniu jest jakieś drugie dno, o którym nie wiemy? Na pewno wiemy, że obecna sytuacja jest bardzo niekomfortowa dla tych, którzy planowali zakup mieszkania. Część z nich ma nawet podpisane umowy z deweloperami. Te mogą się okazać trudne do zrealizowania.
Obserwując medialne doniesienia, jak i komentarze w sieciach społecznościowych, można odnieść wrażenie, że większość uczestników dyskusji zdaje już sobie sprawę, że kredyty z rządowymi dopłatami przyczyniły się do rekordowych wzrostów cen. Grono zwolenników rządowej interwencji szybko stopniało. To nie przeszkadza Koalicji Obywatelskiej do spółki z PSL dalej pracować nad ustawą, której prawie nikt już nie chce. Dlaczego zatem prace trwają?
Przed odpowiedzią na to pytanie warto zastanowić się nad tym, kto ma decydujący głos w trakcie procesu legislacyjnego. W teorii, gdy ustawa trafia pod obrady sejmu, a potem senatu to właśnie posłowie i senatorowie decydują o jej losie. Przewaga w obu izbach wynika z liczby członków klubów opozycyjnych jak i koalicyjnych, w drugiej kolejności ze stanowisk jakie zajmują ugrupowania, a dalej z ewentualnych zakulisowych rozgrywek i błędów w głosowaniu, które błędami nie zawsze są.
Poparcie przez PiS projektu Koalicji Obywatelskiej może wyglądać na bardzo dziwny ruch. W mediach trwa wojna pomiędzy oboma obozami politycznymi. Komisje, wnioski do prokuratury, pozbawianie immunitetów to prawdziwa walka na noże. Trudno oczekiwać, by PiS zrobił ukłon w stronę przeciwnika. Co prawda jego poparcie dla kredytu 0% wizerunkowo mogłoby pomóc, gdyż projekt ten to nic innego jak modyfikacja kredytu 2% z czasów PiS, ale ta odrobina wizerunku nie pomoże, gdy po piętach depcze prokurator.
Do prowadzenia każdej wojny potrzebne są środki. Najbliższą bitwą będzie ta o Parlament Europejski. Media obiegła już informacja o tym, że PiS wymaga od członków ugrupowania hojnych datków na cel tej kampanii. Poza tak przeprowadzoną zrzutką, sporo środków trafia na partyjne konta od sympatyków konkretnych ugrupowań. Wśród nich, co nie jest zaskoczeniem od dawna są i deweloperzy. Środki od nich mogą pomóc zarówno Koalicji Obywatelskiej, jak i PiS w walce o stanowiska europosłów. Oczywiście kosztem tych, którzy są koalicjantami, ale rozdawnictwa publicznych pieniędzy nie popierają.
Poprzednie wybory parlamentarne pokazały, że wyborcy rządzącej koalicji są mocno rozdrobnieni. Duża część głosów przypadła Trzeciej Drodze, a i ugrupowania lewicowe miały kilka swoich procent. Paradoksalnie dla Donalda Tuska dobrym strategicznie ruchem będzie zadbanie o swoją pozycję lidera kosztem koalicjantów, by móc potem sprawniej i przy mniejszej ilości kompromisów walczyć w opozycją.
Powyższe argumenty mogą brzmieć jak polityczna fikcja i mogą się nimi okazać, jednak istnieje spora szansa, że po raz kolejny pieniądze zjednoczą zwaśnionych polityków. Tym razem będą to pieniądze od deweloperów.
W kilka dni po ogłoszeniu decyzji Szymona Hołowni o sprzeciwie dla kredytu 0% w sieci pojawiły się komentarze od osób, które już zawarły umowy z deweloperami licząc na szybkie uruchomienie dopłat. Osoby te poczuły się oszukane przez doradców kredytowych, rząd jak i deweloperów. Przeciwnicy dopłat komentowali parafrazując ich słowa w miły sposób, że zaciąganie zobowiązań na podstawie mglistych zapewnień rządzących nie jest rozsądne.
Przeciwnicy dopłat mają swoje 5 minut, ale po wakacjach dyskusja o losach kredytu wróci na sejmowe korytarze. Jeśli dodamy do tego, że zarówno koalicja, jak i opozycja walczą głównie o liczne głosy beneficjentów przenajróżniejszych programów socjalnych, to los kredytu 0% wydaje się wcale nie być zagrożony.
W chwili obecnej dyskusja na argumenty nie ma sensu. Największe ugrupowania polityczne wolą głosy wyborców od słusznych idei czy wyliczeń ekonomistów. Przeciwnikom dopłat pozostaje tylko świadomość, że to oni mają rację. Ich zwolennicy dostaną tani kredyt, a potem 500 plus, by było na parapetówkę. I kto lepiej na tym wyjdzie?