Po wygranych przez Koalicję Obywatelską wyborach parlamentarnych, Ministerstwo Rozwoju i Technologii padło łupem polityków z PSL oraz z Lewicy. Miało to być gwarantem realizacji postulatów obu stron, czyli zarówno wprowadzenia dopłat do kredytów, jak i zwiększenia znaczenia budownictwa społecznego. Na szczęście dla rynku nieruchomości układ ten nie działa, jak należy. PSL zawiódł w forsowaniu programu dopłat, choć nadal mocno o nie walczy. Pomysły Lewicy chyba nawet w koalicji nie są traktowane poważnie. Statystyki dotyczące cen mieszkań podpowiadają, że trwający impas wcale nie jest taki zły dla klientów. Mieszkania zaczynają być bardziej dostępne.
Rządzący ministerstwem Krzysztof Paszyk podzielił się, co prawda odpowiedzialnością za sprawy podległego mu ministerstwa, ale Tomaszowi Lewandowskiemu, czyli politykowi Lewicy przypadło zadanie pilnowania praw lokatorów, jak i spółdzielni. Michał Jaros z Platformy odpowiada za monitoring oraz promocję i finansowanie mieszkalnictwa. Mieszkalnictwo zarówno społeczne, jak i rynkowe pozostało pod nadzorem PSLu. Ostatnie zmiany w ministerstwie były wywołane dymisją Jacka Tomczaka po ujawnieniu jego powiazań z branżą deweloperską.
Determinację PSLu we wprowadzeniu programu dopłat do kredytów, widać również po zaangażowaniu w ten projekt Władysława Kosiniaka-Kamysza. Czy Minister Obrony Narodowej powinien zajmować się obroną interesów deweloperów? Nie powinien. Szczególnie, gdy wyniki wyborów w USA mogą wpłynąć na sytuację tuż za naszą granicą. W razie rozstrzygnięć niekorzystnych dla Ukrainy, bardziej przyda nam się strategia obrony, a nie strategia lania betonu, gdzie popadnie.
Spór o mieszkalnictwo poza tarciami w koalicji, pokazuje nam jeszcze jedną prawdę. Czołowi politycy, w tym Premier, najprawdopodobniej nie mają jakiegokolwiek pomysłu na rynek nieruchomości. Mimo licznych i bardzo wyraźnych pytań o dopłaty, członkowie Platformy starają się unikać tematu, jak ognia. Gdy PSL toczy boje z Lewicą, Platforma może skoncentrować się na walce z PiS.
W chwili obecnej brak spójnej strategii rozwoju dla całego mieszkalnictwa, wydaje się być lepszym lekiem dla rynku nieruchomości niż szkodliwe dopłaty do kredytów, czy drenujące budżety samorządów budownictwo społeczne. Mimo to, całościowe spojrzenie na rynek mogłoby pomóc nie tylko deweloperom, więcej budować, ale i obywatelom taniej kupować. Póki co, słyszymy tylko zapowiedzi o premiowaniu pewnych grup kosztem innych, a to częściej prowadzi do powstań, wojen, czy przedwczesnych wyborów, niż do jakichkolwiek pozytywnych efektów dla Państwa, jako całości.