Przydrożne krzyże i kapliczki traktowane są dziś, jak stały element wiejskich pejzaży. Jako element polskiej tradycji nie dziwią one nikogo. Niestety ich status jest w wielu przypadkach nadal nieuregulowany. Może to powodować spory ból głowy… a czasem i portfela.
Taka kapliczka, lub krzyż mogą z czasem stać się zabytkiem. O zabytek trzeba dbać. Konserwator może nałożyć dotkliwe kary na kogoś, kto o tym obowiązku zapomni. Media właśnie obiega historia małżeństwa z Ustkowa, na które konserwator nałożył karę w wysokości 20 tysięcy złotych, gdyż nie dbali oni o znajdujący się na ich ziemi 156-letni krzyż.
Rolnicy chcieli przekazać krzyż wraz z wydzieloną działką na rzecz lokalnej parafii, ale proboszcz nie był zainteresowany. To niestety standard w wiejskich realiach. Proboszczowie nie są zainteresowani przejmowaniem pod swoją opiekę kapliczek, a wierni za nic mają prywatną własność i ogrodzenie. Szczególnie w okresie majowych nabożeństw.
Właściciel działki, na której znajduje się kapliczka lub krzyż nie ma wiele do powiedzenia. W praktyce, bo teoria pozwala nawet na rozebranie takich naniesień na swojej własnej działce. Oczywiście muszą one być naszą własnością, a z tym też bywa różnie. Kolejny problem to remonty wykonywane przez wiernych i ponoszone przez nich koszty na utrzymanie krzyży czy kapliczek. Czy mają oni prawo do remontowania kapliczek, które nie są ich własnością, na gruncie, który do nich nie należy? Z jednej strony nie, ale z drugiej poza prawem własności mamy jeszcze posiadanie, a to komplikuje sprawę.
Co więc może zrobić właściciel działki z kapliczką? Oddać jej nie może, bo nikt nie chce. Zburzyć nie może, bo wywiozą go na taczkach. Zaniedbać nie może, bo ukaże do konserwator. Może za to płacić i słuchać religijnych pieśni. Tym razem bez tantiem.
Źródło: bankier.pl